Paradoks wolnego czasu
Oj,
gdyby tak Laura przesypiała całe noce,
gdyby tak chodziła spać o 20 i wstawała o 8,
gdyby tak sama jadła wszystkie posiłki,
gdyby tak robiła sobie w dzień dwie drzemki po 2 godziny,
gdyby tak bawiła się sama,
gdyby tak sama przeglądała książeczki,
gdyby tak mieszkała z którąś babcią,
gdyby tak ktoś wziął ją od czasu do czasu na spacer, albo na rower
to moje życie było by inne;)
Miałabym zawsze umyte włosy i makijaż, chodziłabym systematycznie do kosmetyczki (bo zaniedbania na przestrzeni dwóch lat ciężko naprawić w ciągu jednego seansu;);)), codziennie wieczorem nakładałabym błotną maseczkę, a pod prysznicem zawsze peelingowała całe ciało, piekłabym świeży chlebek i masło bym swoje wyrabiała, co weekend mielibyśmy na stole ciasto i kawę gorącą bym piła, lodówkę miałabym pełną, bo spokojnie na zakupy codziennie bym poszła i kurzu na telewizorze bym nie miała i balkon pełen cudownych kwiatów i ziół, obiad na określoną godzinę z dwóch dań i deser ze świeżych owoców co dzień inny, wyprane ubrania na pewno bym wyprasowała i poukładałabym w końcu w szafie, podłogę umyła i dywan bym wytrzepała, może jakieś wino wypiła i książkę przeczytała, do kina z mężem bym się wybrała i wiele innych ciekawych rzeczy porobić bym chciała.....
I stało się.
Marzenia się spełniły i w moim macierzyńskim życiu zdarzyły się te idealne dni. Pojechałyśmy do babci i dziadka, gdzie atrakcji nie brakowało. Laura bezproblemowo chodziła spać o 20 i spała w dzień. Dziadek zabierał ją na spacery, a babcia karmiła. Ciocia spędzała z nią czas na zabawie, a mama w tym czasie........
Nic nie robiła,
nic,
nic, nic.
I mam takie wrażenie, że mimo tego natłoku wszystkich, domowych obowiązków robię więcej niż kiedy naprawdę mam czas wolny. Wtedy wydaję mi się, że muszę odpocząć, zrelaksować się i po prostu nic nie robić. Mam wtedy nieco lepszy humor, niż kiedy działam na najwyższych obrotach bez chwili wytchnienia.
Wróciłam do domu i wszystko jest po staremu, co prawda zregenerowałam się nieco, ale teraz już wiem jak łatwo przyzwyczajamy się do dobrego i wciąż pragniemy więcej, lepiej bardziej.
gdyby tak Laura przesypiała całe noce,
gdyby tak chodziła spać o 20 i wstawała o 8,
gdyby tak sama jadła wszystkie posiłki,
gdyby tak robiła sobie w dzień dwie drzemki po 2 godziny,
gdyby tak bawiła się sama,
gdyby tak sama przeglądała książeczki,
gdyby tak mieszkała z którąś babcią,
gdyby tak ktoś wziął ją od czasu do czasu na spacer, albo na rower
to moje życie było by inne;)
Miałabym zawsze umyte włosy i makijaż, chodziłabym systematycznie do kosmetyczki (bo zaniedbania na przestrzeni dwóch lat ciężko naprawić w ciągu jednego seansu;);)), codziennie wieczorem nakładałabym błotną maseczkę, a pod prysznicem zawsze peelingowała całe ciało, piekłabym świeży chlebek i masło bym swoje wyrabiała, co weekend mielibyśmy na stole ciasto i kawę gorącą bym piła, lodówkę miałabym pełną, bo spokojnie na zakupy codziennie bym poszła i kurzu na telewizorze bym nie miała i balkon pełen cudownych kwiatów i ziół, obiad na określoną godzinę z dwóch dań i deser ze świeżych owoców co dzień inny, wyprane ubrania na pewno bym wyprasowała i poukładałabym w końcu w szafie, podłogę umyła i dywan bym wytrzepała, może jakieś wino wypiła i książkę przeczytała, do kina z mężem bym się wybrała i wiele innych ciekawych rzeczy porobić bym chciała.....
I stało się.
Marzenia się spełniły i w moim macierzyńskim życiu zdarzyły się te idealne dni. Pojechałyśmy do babci i dziadka, gdzie atrakcji nie brakowało. Laura bezproblemowo chodziła spać o 20 i spała w dzień. Dziadek zabierał ją na spacery, a babcia karmiła. Ciocia spędzała z nią czas na zabawie, a mama w tym czasie........
Nic nie robiła,
nic,
nic, nic.
I mam takie wrażenie, że mimo tego natłoku wszystkich, domowych obowiązków robię więcej niż kiedy naprawdę mam czas wolny. Wtedy wydaję mi się, że muszę odpocząć, zrelaksować się i po prostu nic nie robić. Mam wtedy nieco lepszy humor, niż kiedy działam na najwyższych obrotach bez chwili wytchnienia.
Wróciłam do domu i wszystko jest po staremu, co prawda zregenerowałam się nieco, ale teraz już wiem jak łatwo przyzwyczajamy się do dobrego i wciąż pragniemy więcej, lepiej bardziej.
No i marzenia się spełniają :) ŚLICZNE jesteście !!:)
OdpowiedzUsuńhttp://swiatamelki.blogspot.com
Marzenia spelnily sie na caly tydzien;)Dziekujemy;)
UsuńTo prawda, do dobrego człowiek przyzwyczaja się bardzo szybko! :) Szkoda, że wszystko, co dobre szybko się kończy - ale wtedy można czekać na następne.. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda;)
UsuńAle miałaś dobrze :) Laura- bardzo ładne imię dla dziewczynki (hehe moja córa ma tak samo na imię :)). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLaura to fantastyczne imię, ale czasem myślę że do mojej córki lepiej pasowało by imię:Celina:)
Usuń