imigrantka
Jestem imigrantką.
Kilka lat temu wyprowadziłam się z miasta, w którym się urodziłam. Bez wahania zamieszkałam z chłopakiem, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia;)Bez żalu porzuciłam pracę, rodzinę i znajomych:) Pierwsze miesiące poświęciłam na wicie nowego gniazdka i celebrowaniu nowej sytuacji, później przyszła refleksja...Co będzie jeśli coś pójdzie nie tak? Nie zrealizują się moje wizje przyszłości, będę musiała spakować walizki i wrócić na "stare śmieci". Na szczęście, do tej pory nie było takiej konieczności, a ja czuje się naprawdę dobrze w "nowym" mieście;)
Teraz kiedy przyjeżdżam do swoich rodziców (np. na święta) bardzo tęsknie za swoim "nowym" domem, tam czuje się najlepiej, tam jestem u siebie. I nie chodzi tylko o dom, o klimat miasta, czy o to, że wychowuję swoja jedyną córkę, ale tam poznałam najfajniejszych ludzi. Nie spodziewałam się, że z taką łatwością rozszerzę grupę swoich znajomych, zwłaszcza, że najtrwalsze relację nawiązuje się podobno w okresie szkolnym.
Wszystkim moim "nowym" przyjaciołom życzę w tych ostatnich godzinach świątecznego dnia wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń i długiej, niczym niezmąconej wspólnej drogi;)
Ps. Moja córka dziś powiedziała "MA-MA" jest co świętować:)
Kilka lat temu wyprowadziłam się z miasta, w którym się urodziłam. Bez wahania zamieszkałam z chłopakiem, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia;)Bez żalu porzuciłam pracę, rodzinę i znajomych:) Pierwsze miesiące poświęciłam na wicie nowego gniazdka i celebrowaniu nowej sytuacji, później przyszła refleksja...Co będzie jeśli coś pójdzie nie tak? Nie zrealizują się moje wizje przyszłości, będę musiała spakować walizki i wrócić na "stare śmieci". Na szczęście, do tej pory nie było takiej konieczności, a ja czuje się naprawdę dobrze w "nowym" mieście;)
Teraz kiedy przyjeżdżam do swoich rodziców (np. na święta) bardzo tęsknie za swoim "nowym" domem, tam czuje się najlepiej, tam jestem u siebie. I nie chodzi tylko o dom, o klimat miasta, czy o to, że wychowuję swoja jedyną córkę, ale tam poznałam najfajniejszych ludzi. Nie spodziewałam się, że z taką łatwością rozszerzę grupę swoich znajomych, zwłaszcza, że najtrwalsze relację nawiązuje się podobno w okresie szkolnym.
Wszystkim moim "nowym" przyjaciołom życzę w tych ostatnich godzinach świątecznego dnia wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń i długiej, niczym niezmąconej wspólnej drogi;)
Ps. Moja córka dziś powiedziała "MA-MA" jest co świętować:)
<3
OdpowiedzUsuńZazdroszczę... ja po przeprowadzce cały czas tęsknię za domem i miastem rodzinnym. Chociaż mieszkam 30 min drogi od poprzedniego miejsca zamieszkania.
OdpowiedzUsuń30 min to nie jest daleko:) Trzymam kciuki byś polubiła swoje nowe miejsce;)
UsuńJa przeniosłam się z małego miasta do wielkiego miasta gdy miałam 16 lat. Teraz już nawet nie czuję, że pochodzę z miejsca, w którym się urodziłam i wychowałam. Wydaje mi się jakbym od zawsze była we Wrocławiu. I to za Wrocławiem tęsknię gdy gdzieś wyjeżdżam.
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Córeczki za jej pierwsze "ma-ma".
Ja tez tęsknie za Wrocławiem, mimo iż jeździłam tam tylko na weekendy przez dwa lata zakochałam się i miłość trwa niezmiennie od dawna. Jak córka "dojrzeje" zamierzam z nią właśnie tam spędzać weekendy;)
UsuńMam podobnie. Tylko, że ja byłam emigrantką, potem imigrantką. Z uwielbieniem odwiedzam rodziców ale los rzucił mnie bardzo daleko od nich. Z podkarpacia na śląsk jest kawał drogi. Trasę autobusową z dziećmi mam opanowaną, jak się da, mąż wozi samochodem. Staram się być u nich 4 razy w roku.
OdpowiedzUsuńGratuluję pięknych słów.
My mamy 70 km do dziadków, ale autobusem sobie nie wyobrażam...podziwiam!
UsuńPozdrawiamy